Bieganie, co może dziwić w dobie dzisiejszej mody na wszystko co nowoczesne, jest ponoć najbardziej prymitywnym sposobem poruszania się. Coś jednak w tym jest. Nawet pierwsze kroki dziecka bardziej przypominają bieg niż chód. Bieganie jest prymitywne. I właśnie dlatego jest atrakcyjne. Choć są tacy, których bieganie nudzi przez swoją „niezmienność”. Takich też trzeba zrozumieć. Generalnie jednak nie potrzebne są nam żadne instrukcje, w zasadzie żaden specjalistyczny sprzęt. Wystarczą trampki. A nawet to nie jest konieczne. Biegać można na sposób minimalistyczny, w byle jakich butach, w czymkolwiek. Bieg daje nam nieprawdopodobną satysfakcję przez swoją prostotę. Bieganie jest refleksyjne. Ileż to myśli, sytuacji, trudności przewijało się przez głowę niejednego biegacza.
Tyle tytułem wstępu...
Skoro bieganie ze swojej istoty nie jest zbytnio wymagające jakiejś szczególnej aktywności intelektualnej biegającego, po co mielibyśmy w ogóle tłumaczyć skąd wzięła się nazwa Biegu Bejorów? Jaki jest problem w tym, by przyjechać, wziąć udział w biegu, dostać medal (albo i nie dostać) i wrócić do domu?
Byłoby zaniedbaniem z naszej, organizatorskiej strony, gdybyś z Biegu Bejorów wrócił jak z każdego innego biegu. Nie chodzi tutaj o brak skromności i przeświadczenie, że nasza impreza jest tak wspaniała, że powinna każdemu dostarczyć maksimum zadowolenia i radości. Jesteśmy święcie przekonani, że jeśli nie zechcesz w minimalnym stopniu poznać historii związanej z Biegiem Bejorów, jeśli nie zechcesz, pomimo prymitywności biegania, podejść do naszej imprezy z bardziej wytężonym umysłem niż do innych biegów, gdzie trzeba tylko biec, to wrócisz do domu zawiedziony.
Zastanawiać może bowiem sam fakt, że na całej Sądecczyźnie, gdzie obecnie organizuje się wiele imprez sportowych, z Festiwalem Biegowym włącznie, najbardziej kultowym biegiem jest bieg na dystansie niespełna 5 km. Kolejną rzeczą zastanawiającą obserwatorów nierozumiejących naszego biegu może być miejsce startu. Dlaczego nie wykorzystać wspaniale nadającego się dla centrum zawodów placu rekreacyjnego i parkingu pod leśniczówką, tylko ciągnąć tłum zawodników kilometr niżej po to, by wystartować ze środka ulicy, pomiędzy domami. Można by to zrozumieć, gdyby chodziło o wytyczenie trasy z „okrągłym” dystansem. Tyle że cały widz w tym, że dystans Biegu Bejorów wynosi ok. 4.750 m. Nawet nie dokładnie, tylko około. Bieg Bejorów wydaje się kompletnie irracjonalny.
I dlaczego „Bejorów”? Skąd w ogóle taka nazwa? Bejor, bejdak, berys, głupek… to wszystko są synonimy! Chyba nie za bardzo byłoby się z czego cieszyć, słysząc takie określenia pod swoim adresem. U nas jest inaczej.
Bieg Bejorów ma swoją historię. Stajemy na starcie, w miejscu historycznym. Dokładnie w tym miejscu rodziło się ryterskie bieganie. To z tego miejsca jako pierwszy zaczął biegać Czesław Łękawski – „Czester”. Oczywiście początkowo nie był w stanie za jednym zamachem dobiec do Kramarki. W tamtym czasie to nie był w stanie nawet zasznurować sobie butów, ważył bowiem ponad 100 kg. Do Czestera dołączył Maciek Szczepanik – „Szczepan”, który zainicjował powstanie „kramarkowego” zeszytu, do którego miały wpisywać się osoby odwiedzające Kramarkę.
Ale dlaczego „Bejory”?
Pamiętny wpis z 2002 r. bardzo wyraźnie pokazuje, jak powoli w naszym społeczeństwie, zwłaszcza wiejskim, następowały zmiany światopoglądowe i mentalne. W czasach kiedy w Polsce nikt jeszcze nie słyszałem ani o Chodakowskiej ani o Lewandowskiej, ani o żadnej innej sławie Instagrama, widok biegacza „w rajtuzach” wywoływał co najmniej uczucie politowania i głośno wyrażanych opinii, że widocznie nie ma nic w domu do roboty, skoro biega, nie wiadomo tylko po co, bo przecież lepiej sobie posiedzieć.
To właśnie w mentalności tamtych czasów można dopatrywać się źródła określenia „Bejory” – biega, czyli jest bejorem (głupkiem); zamiast wziąć się do poważnej roboty, to on BIEGA jak bejor itp.
Nie jest niczym zaskakującym, że „Bejor” początkowo miał mieć wydźwięk pejoratywny. Ciekaw jestem, czy autor tego wpisu pukał się po głowie, gdy znalazł nasz zeszyt na Kramarce. W pierwszą rocznicę tego wpisu zorganizowano I Mistrzostwa Bejorów. A jak on wyglądał? Wszystkich startujących było pięciu (Marian Ryżak, Marian Dobosz, Maciej Szczepanik, Czesław Łękawski i Karol Kulig). Impreza jednak tak zakotwiczyła się w naszym środowisku, że organizowano ją rokrocznie, a sam Bieg przyciągał coraz to większą grupę startujących.
I oto kolejny paradoks. Na Bieg Bejorów zaczęli przyjeżdżać coraz to lepsi zawodnicy! Mało tego, zawodnicy wyczynowi. Prawdą jest, że przyjeżdżali głównie z sympatii, gdyż wszyscy doskonale ich znaliśmy, wielokrotnie wspólnie wyjeżdżaliśmy na zawody. Jednak świadomość tego, że na Biegu Bejorów gościli tacy sportowcy jak Izabela Zatorska, Adam Długosz, Andrzej Długosz, Tomasz Brzeski czy w końcu rekordzista trasy Kuba Burghardt, czyni Bieg Bejorów ewenementem w skali kraju. Oto bowiem przyjeżdżają zawodnicy wyczynowi, osiągają na naszej trasie znakomite wyniki (rekord wynosi 18’03!!!), i dostają za to„czapkę gruszek” (albo Milky Way + jabłko) gdyż na Biegu Bejorów nigdy nie było nagród pieniężnych, rzadko kiedy są jakiekolwiek nagrody. Do historii natomiast przechodzą nasze „bejorskie” medale. Były już z czekolady, z drewna, z kamienia, z papieru, z gliny, z masy gipsowej, z metalu i ze szkła.
Bieg Bejorow niewątpliwie ma swój klimat. Niby bieg, a nie do końca tylko bieg. Niby się ścigamy, a tak naprawdę nie liczy się kolejność na mecie. Zapyta ktoś, co to za organizacja? I trzeba powiedzieć, że tak było od początku. Dla nas – Bejorów - nie tyle liczy się wyścig, co wspólna, dobra zabawa. Nigdy nie byliśmy skrupulatni w liczeniu czasu. 9 edycji Biegu Bejorów odbyło się bez stopera… i to nie dlatego, że takowego nie mamy. Stoper nie był potrzebny!
Na Biegu Bejorów im zawodnik później dociera do mety, tym jest goręcej witany. Zwycięzca dociera do mety, gdzie czekają na niego dwie, góra trzy osoby. Nie ma kibiców, bo przecież jesteśmy 4 km wgłąb lasu. Tylko u nas zwycięzca wita na mecie wszystkich pozostałych. Na Biegu Bejorów każdy jest tak samo ważny. Nie ważne, którym się dotrze do mety, nie ważne czy w 20 min, 25, 30 czy w godzinę. Każdy jest ważny i na każdego czekamy. Na ostatniego czekamy wszyscy! I to tworzy klimat Biegu Bejorów, pomimo tylu paradoksalnych wydawało by się rzeczy.
Mamy ogromne doświadczenie w organizacji zawodów. To, że Bieg Bejorów wygląda tak, jak wygląda, nie jest spowodowane tym, że inaczej nie umiemy. Tak po prostu ma być, bo tak było od początku i tak będzie co roku. A Bieg Bejorów, z którym wiele osób jest bardzo związanych sentymentalnie, ma swoją długą historię, i nie może stracić swojego wyjątkowego klimatu…